fbpx

Ostrzeżenie
  • JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 993.

7 powodów, dla których nie warto chodzić do klubu fitness od Nowego Roku

  • Napisane przez 
  • Dział: Marketing
  • Czytany 6726 razy
Tekst: Lena Walków, zdjęcia: Monika Wróblewska-Płocka, archiwum ekspertfitness.com i tiguar Tekst: Lena Walków, zdjęcia: Monika Wróblewska-Płocka, archiwum ekspertfitness.com i tiguar

„Od tego roku bezwzględnie wezmę się za siebie... może przejdę się w końcu do tego fitness klubu za rogiem... pójdę rano, przed pracą, żeby nikt nie widział, jak się wydurniam i pocę. Jeszcze tylko te dwa pierożki i ryba po grecku. No dobra, i kawałek makowca, w końcu makowiec niczemu nie winien. Ale od pierwszego stycznia idę. Idę. Idę!”

 

STOP!!! Zanim podejmiesz tę niepotrzebną i naiwną decyzję i postanowisz wraz z nowym rokiem zaprzyjaźnić się z klubem fitness, pozwól nam choć spróbować odwieść Cię od tego pomysłu i poznaj 7 powodów, dla których pod żadnym pozorem nie powinnaś / nie powinieneś marnować cennego czasu na chodzenie do tego przereklamowanego przybytku.

Jeżeli kiedykolwiek przemknęła Ci przez głowę myśl, by spróbować treningu grupowego, przegoń ją jak najszybciej i zajmij się szybko czymś innym. Trening grupowy to zło w czystej postaci, które wywołuje szereg niechcianych konsekwencji; a to, że kluby pękają w szwach, to nie dowód na ich skuteczność, tylko zbiorową histerię. Zanim więc Twoja stopa przestąpi próg sali fitness, dowiedz się lepiej, dlaczego szczerze Ci go odradzamy jako ludzie, którzy od lat tkwią w tym szemranym biznesie.

1. Po pierwsze, może się okazać, że Twoje mięśnie są wiotkie i mało apetyczne nie dlatego, że te parędziesiąt ćwiczeń, które wykonałaś/-eś w życiu, jest głupich i nieskutecznych, ale dlatego, że... zwyczajnie nie wiedziałaś/-eś, jak je poprawnie wykonywać. Musisz liczyć się z tym, że wyskoczy przed Tobą instruktor o rzeźbie Adonisa bądź zjawiskowa instruktorka i delikatnie uświadomią Ci, że całe życie robiłaś/-eś wdech nie w tym miejscu brzuszków, w którym trzeba, że kąt Twoich przysiadów jest wart funta kłaków i że w ogóle powinnaś/powinieneś skupić się na zupełnie innym rodzaju treningu, niż dotąd wydawało Ci się, że musisz. Skąd niby ktoś inny miałby wiedzieć, co jest dla Ciebie najlepsze...? Ale to jeszcze nie jest najgorsze. Wyplenienie zakorzenionych błędów, by twoje ćwiczenia stały się w końcu skuteczne, to tylko początek bolesnych kompromitacji.

Doświadczony instruktor wyjaśni, jak wykonywać ćwiczenia

2. Drugim ciosem, jaki może zadać ci instruktor, jest pokazanie ci, że – o zgrozo! – trening może być wyjątkowo przyjemny, relaksujący i odprężający. Zniesiesz taką dawkę rozczarowania i świadomość tylu zmarnowanych lat? Masz ochotę na zderzenie z faktem, że naturalne endorfiny zrobią ci dobrze na dłużej, niż codzienna tabliczka czekolady? Lepiej przemyśl dwa razy, czy nie lepiej zostać w błogiej nieświadomości. Zanim przejdziesz dalej, weź pierniczka.

Fitness to czysta radość

3. Po trzecie, czasem będzie boleć. I to jak! A kto normalny świadomie, dobrowolnie godziłby się na ból? Pomyśl! I po co Ci świadomość, że mięśnie bolą, bo rosną i zaczynają znów działać, jak powinny; że jeśli bolą po treningu, to nie będą bolały później w codziennym życiu? O ile nie należysz do tych, którzy lubią, gdy boli ;-) – po co Ci to wszystko?

Może boleć, ale może też być przyjemnie!

4. Po czwarte, możesz odkryć, że od czasów w-f’u w podstawówce zmieniło się bardzo wiele i choćbyś chciał/-a, nie da się już zwalić niechęci do ćwiczeń na nudne akcesoria. Czy wiedziałaś/-eś, że piłka lekarska może mieć dwa uchwyty i wszystkie kolory tęczy, że z TRX-em ćwiczysz w podwieszeniu, a jazda na rowerze stacjonarnym z konsolą wciąga jak najlepszy film podróżniczy? Uważaj – technika i akcesoria poszły naprzód i jest duże ryzyko, że znajdziesz dla siebie zajęcia z takim sprzętem, którego nie da się nie pokochać. Co wtedy?! Czy jest w twoim sercu miejsce na tę miłość obok lodów?

Dzisiejszy sprzęt fitness to olbrzymi rynek

5. To nie koniec dobrowolnej kompromitacji. Najprawdopodobniej odkryjesz, że połowa Twojej pensji przeznaczonej na Wielkie Wejście do sali fitness mogła zostać spożytkowana inaczej. Nikt nie przeczy, że outfit za 2000 złotych może w pewnym sensie poprawić samopoczucie, ale nie zdziw się, jeżeli będziesz jednym z niewielu (lub nawet jedynym) uczestnikiem zajęć, który nie wystąpi w przepoconym tanku i rozciągniętych legginsach. Nie zrozum nas źle - estetyka jest ważna, ale podczas treningu grupowego każdy jest skupiony raczej na sobie, nie Tobie. Dasz radę znieść fakt, że inni uczestnicy nie będą zwracać na Ciebie uwagi (ewentualnie po to, by Ci pomóc)? Tak, tak; weź kęs keksa i patrz – następny punkt.

Ćwicz w wygodnej odzieży

6. Kolejnym skutkiem ubocznym przekroczenia progu sali fitness może być zawarcie nowych znajomości z inspirującymi ludźmi, którzy mają jeszcze większe, demony, niż Ty, do pokonania. Czy nie wystarczy ci koleżanka zza biurka, z którą przez pięć dni w tygodniu rozmawiasz o pogodzie? Po co ci jeszcze pięć nowych koleżanek, które zrozumieją twoją nierówną walkę z cellulitem i trzech nowych kolegów, którzy zamiast wciągnąć sześciopak piwa, wolą go wyciskać na ławce? Przemyśl to dwa razy! Będziesz mieć więcej znajomych o podobnych bolączkach, a co gorsza – takich, którzy mogą mieć właściwości motywujące! Masz na to czas?

f 4

7. Ostatni, najbardziej podstępny powód, dla którego lepiej w ogóle nie zaczynać, pojawi się dopiero z czasem. Z przerażeniem odkryjesz, że możesz wyglądać i czuć się odczuwalnie lepiej, że poprawią się Twoje wyniki i że zawsze są ludzie jeszcze mniej doświadczeni i bardziej zestresowani od Ciebie. To wszystko doprowadzi Cię nieuchronnie do jednego: powoli skończą Ci się wymówki i będziesz musiał/-a stawić czoła oczywistemu faktowi, że cały czas miałaś/-eś w zasięgu ręki klucz do zdrowszej i lepszej jakości życia: własny czas

Uświadomisz sobie, że on i tak płynie, i zamiast w miarę tego upływu stawać się lepszą wersją siebie, dotąd działo się raczej na odwrót. Po co ci ta świadomość? Ona jest naprawdę bolesna. Dlatego lepiej niczego nie planuj na Nowy Rok i omijaj szerokim łukiem tę świątynię potu i lansu. Jakoś będzie, w końcu nie Ty jedna dostajesz astmatycznej zadyszki, gdy musisz przebiec dwa przystanki i nie Ty jeden wśród twoich kolegów możesz ustawić kufel na swoim brzuchu. To co - kolejny kawałeczek serniczka...?

P.S. (czyli Pomyśl Spokojnie)

Jeśli perspektywa wszystkiego, o czym przeczytałaś/-eś, rzeczywiście nie wydaje Ci się miła, to faktycznie warto rozważyć na spokojnie inny rodzaj aktywności fizycznej. Ale jeśli wymienione przestrogi postrzegasz raczej, jako wyzwanie, to... może warto trochę oddemonizować fitness klub i zastanowić się, kiedy był ostatni raz, gdy robiłaś/-eś coś pierwszy raz...? :-)

Najnowsze artykuły na naszym blogu